Do ostatniego dnia sprawdzaliśmy pogodę w Tatrach, mając nadzieję na słońce. I udało się! Trafiliśmy na okno pogodowe. Docieramy do Morskiego Oka około 8 rano i cieszymy się widokami. Ciepłe, letnie powietrze, gorące słońce i delikatny szum wiatru wynagradzają nam bardzo wczesną pobudkę. Bez pośpiechu zjadamy śniadanie w schronisku, wypijamy mocną kawę i obieramy za cel Mnicha, drogę Klasyczną.

Po przepakowaniu i oddaniu „dużych” bagaży do przechowalni, ruszamy żółtym szlakiem w stronę Szpiglasowej Przełęczy. Mamy do pokonania około 3-4 km przyjemnego podejścia. Przy rozwidleniu szlaków na Wrota Chałubińskiego wchodzimy na czerwony szlak i po chwili odbijamy na ścieżkę dostępną tylko dla taterników, która prowadzi nas w stronę Mnicha.


Lekkie i szybkie podejście oraz kilka łatwych dróg wspinaczkowych na północno-zachodniej ścianie Mnicha sprawia, ze szczyt ten jest oblegany…, ale nie dziś. Spotykamy tylko dwa zespoły oraz znajomego, który właśnie skończył wspinaczkę. Szybko zbieramy potrzebny do wspinania sprzęt i wbijamy się w ścianę.

Darek będzie prowadził wszystkie wyciągi, później idą Waldek i Waldek, jako szybka dwójka a ja ostatnia będę zbierać sprzęt i delektować się widokami. Im wyżej – tym piękniejszymi. Pogoda nam sprzyja, niebo jest niemal bezchmurne a wokół Mnicha roztacza się bajkowy widok.

Na około piękne tatrzańskie szczyty i granie, poniżej Morskie Oko, w oddali szlaki i ludzie wędrujący w górę i w dół. Cała wspinaczka na szczyt okazała się bardzo lekka i przyjemna (poza jednym miejscem na drugim wyciągu, w którym wszyscy mieliśmy małą trudność). Ostatni wyciąg zrobiliśmy po Drodze przez płytę.

Jeśli chodzicie po Tatrach, to zazwyczaj na szczycie widzicie kilka – kilkanaście osób. Tutaj nie jest to możliwe. Kilku metrowa płyta wierzchołka mieści zaledwie kilka osób i wymaga asekuracji. Wschodnia ściana, kiedy patrzy się na nią ze szczytu to istna przepaść. Całość robi niesamowite wrażenie!

Daliśmy sobie chwilkę na złapanie oddechu, nieskrywaną radość z wejścia na szczyt i kilka zdjęć, po czym przygotowaliśmy się do zjazdu. Do ścieżki zejściowej ma on około 40 metrów. Z tej półki można samodzielnie zejść pod ścianę po plecaki i z powrotem na ścieżkę.

Do schroniska Morskie Oko wraca się trochę ponad godzinę. My zdążyliśmy przed zachodem słońca. Zadowoleni, nasyceni widokami, ale z lekkim niedosytem.


A na szlaku… koleżanki 🙂

Już niedługo kolejne relacje z tej wyprawy. Bądźcie na bieżąco.
Zainspirowałam Cię? Daj lajka, inspiruj dalej! Twoja rekomendacja jest dla mnie bardzo ważna!